Enjoy~
~*~
Godzina pierwsza nad ranem. Na ulicach pełno ludzi. Ta część
Amsterdamu nawet o tej porze tętniła życiem. Niedawno rozpoczął się sezon
turystyczny i chmary ciekawskich obcokrajowców przewijały się pomiędzy
zabytkowymi kamienicami, drogimi hotelami i wykwintnymi restauracjami
zaglądając przelotnie do sklepików z pamiątkami, w których za chore pieniądze
można było zakupić drewniane chodaki lub coś, co ostatnimi czasy stało się dla
przejezdnych niemal etykietą Holandii – zabawki erotyczne i zioło.
To miasto nigdy nie spało. W ciemnych zaułkach za budynkami De Rosse Burt* panowała jednak łagodna cisza, mącona wyłącznie rytmicznym stukaniem obcasów o bruk, które niosło się echem po całej długości wąskiej alejki.
To miasto nigdy nie spało. W ciemnych zaułkach za budynkami De Rosse Burt* panowała jednak łagodna cisza, mącona wyłącznie rytmicznym stukaniem obcasów o bruk, które niosło się echem po całej długości wąskiej alejki.
Z za rogu wyłoniła się drobna postać w długim skórzanym
płaszczu. Blond włosa kobieta burząca spokój tego miejsca roztaczała wokół
siebie gęstą aurę strachu.
Chwilę później do jej kroków dołączyły kolejne. Tym razem ciężkie i zdecydowane. Troje mężczyzn w czarnych jak smoła garniturach podążających za nią było zdecydowanie zbyt pewnych siebie. Bez chwili wahania przyparli ją do muru. Nie stawiała oporu. Wciąż wyglądała jak bezbronna owieczka. Grzywka opadała jej kaskadą na lewą stronę twarzy, a jej wyraz mógł świadczyć o tym, że nie muszą jej przedstawiać żadnych „mocnych argumentów” by poddała się ich woli. Było ciemno. Nie docierały tu czerwone uliczne światła. To potęgowało złowrogą atmosferę tego miejsca.
Wbiła się mocno w ścianę za swoimi plecami jakby liczyła na to, że uda jej się przez nią przecisnąć, lub że ta jakimś cudem ustąpi, dając jej drogę ucieczki.
„Jeszcze chwilę…” pomyślałem.
Jeden z mężczyzn zbliżył się do niej niebezpiecznie jednocześnie unosząc jej twarz tak, że musiała spojrzeć bezpośrednio na niego i bezczelnie się jej przyglądał. Po chwili powiedział miękko:
-Idealna… Szef będzie zadowolony. – dorzucił z nieprzyjemnym uśmiechem. Kobieta skrzywiła się brzydko na te słowa. Pozostali dwaj mężczyźni stanęli po jej bokach otaczając ją całkowicie i uniemożliwiając postawienie choćby jednego kroku w którąkolwiek stronę.
-Teraz. – szepnąłem ledwo słyszalnie.
Wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił. Panikę zastąpił pełen pogardy grymas. Aura wokół niej zgęstniała jeszcze bardziej, tym razem od poczucia wyższości, jakie ją przepełniało. Powietrze wibrowało od narastającej wokół niej mocy, stało się ciężkie i duszące. Odsłonięte oko zajarzyło się złowrogo karmazynową czerwienią.
Widok zaskoczenia, jakie wymalowało się na twarzach niedoszłych oprawców, był wręcz fascynujący. W jednej chwili dało się zauważyć, jak wokół nich zbiera się smuga bladego, ledwo widocznego dymu, która z sekundy na sekundę zbijała się coraz bardziej tworząc jednolitą masę i zabierając coraz więcej tlenu, utrudniając tym samym oddychanie nawet pomimo tego, że byłem poza zasięgiem zaklęcia.
Z ich krtani wyrwał się zdławiony krzyk, później już tylko nieprzyjemne dla ucha chrząkanie. Szok ustąpił miejsca przerażeniu. Po chwili wszyscy trzej osunęli się bezszelestnie na ziemię pozostawiając po sobie gorzki zapach krwi.
Chwilę później do jej kroków dołączyły kolejne. Tym razem ciężkie i zdecydowane. Troje mężczyzn w czarnych jak smoła garniturach podążających za nią było zdecydowanie zbyt pewnych siebie. Bez chwili wahania przyparli ją do muru. Nie stawiała oporu. Wciąż wyglądała jak bezbronna owieczka. Grzywka opadała jej kaskadą na lewą stronę twarzy, a jej wyraz mógł świadczyć o tym, że nie muszą jej przedstawiać żadnych „mocnych argumentów” by poddała się ich woli. Było ciemno. Nie docierały tu czerwone uliczne światła. To potęgowało złowrogą atmosferę tego miejsca.
Wbiła się mocno w ścianę za swoimi plecami jakby liczyła na to, że uda jej się przez nią przecisnąć, lub że ta jakimś cudem ustąpi, dając jej drogę ucieczki.
„Jeszcze chwilę…” pomyślałem.
Jeden z mężczyzn zbliżył się do niej niebezpiecznie jednocześnie unosząc jej twarz tak, że musiała spojrzeć bezpośrednio na niego i bezczelnie się jej przyglądał. Po chwili powiedział miękko:
-Idealna… Szef będzie zadowolony. – dorzucił z nieprzyjemnym uśmiechem. Kobieta skrzywiła się brzydko na te słowa. Pozostali dwaj mężczyźni stanęli po jej bokach otaczając ją całkowicie i uniemożliwiając postawienie choćby jednego kroku w którąkolwiek stronę.
-Teraz. – szepnąłem ledwo słyszalnie.
Wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił. Panikę zastąpił pełen pogardy grymas. Aura wokół niej zgęstniała jeszcze bardziej, tym razem od poczucia wyższości, jakie ją przepełniało. Powietrze wibrowało od narastającej wokół niej mocy, stało się ciężkie i duszące. Odsłonięte oko zajarzyło się złowrogo karmazynową czerwienią.
Widok zaskoczenia, jakie wymalowało się na twarzach niedoszłych oprawców, był wręcz fascynujący. W jednej chwili dało się zauważyć, jak wokół nich zbiera się smuga bladego, ledwo widocznego dymu, która z sekundy na sekundę zbijała się coraz bardziej tworząc jednolitą masę i zabierając coraz więcej tlenu, utrudniając tym samym oddychanie nawet pomimo tego, że byłem poza zasięgiem zaklęcia.
Z ich krtani wyrwał się zdławiony krzyk, później już tylko nieprzyjemne dla ucha chrząkanie. Szok ustąpił miejsca przerażeniu. Po chwili wszyscy trzej osunęli się bezszelestnie na ziemię pozostawiając po sobie gorzki zapach krwi.
…wzrok kobiety spoczął na mnie.
~*~
P.S. Kolejne party powinny być już względnie normalnych rozmiarów .__."